Aleksander Łukaszenko “odstrzeliwuje” konkurentów, którzy za rok chcą stanąć przeciw niemu w wyborach prezydenckich. Wczoraj kolejny - przewodniczący partii Narodna Hramada Mikoła Statkiewicz - został skazany na trzy lata więzienia . Wczoraj przed sądem w Mińsku stanęli dwaj politycy opozycyjni: Statkiewicz i Paweł Siewieriniec, jeden z przywódców ruchu Młody Front.

Wyroki odsiadują były minister i ambasador w Rydze Michaił Marynicz i jeden z przywódców opozycyjnego ruchu przedsiębiorców w Grodnie Walery Lewoniewski
Akt oskarżenia zarzucał im, że w październiku ubiegłego roku po referendum, które dało Łukaszence prawo dożywotniego sprawowania funkcji prezydenta, zorganizowali masowe protesty w centrum stolicy. Władze wydały zezwolenie na manifestację na placu Październikowym, nie zezwoliły jednak na to, by demonstranci wychodzili na jezdnię.
A demonstranci, zaatakowani i bici przez OMON, wyszli na ulicę Skoryny i na chwilę zatamowali ruch. Sąd ocenił, że za to Statkiewiczowi i Siewierińcowi należą się po trzy lata tzw. chemii.
“Chemia” to wymyślona w czasach Nikity Chruszczowa kara przymusowej pracy w szczególnie uciążliwych i szkodliwych dla zdrowia zakładach - przede wszystkim chemicznych.
- “Chemia” to niby nie więzienie, nie łagier. Ale to kara szczególnie poniżająca skazanego. Do pracy chodzisz nie pod konwojem, do koszar, gdzie mieszkasz, też wracasz samodzielnie. Sam musisz się pilnować, żeby wszędzie zdążyć na czas, nie złamać regulaminu. Jesteś jednocześnie niewolnikiem i własnym strażnikiem - wyjaśnił “Gazecie” Mykoła Markiewicz, redaktor naczelny gazety “Dień”, który sam siedział na “chemii” za oszczerstwo pod adresem prezydenta. - Dodatkową dolegliwością tej kary jest to, że sam musisz opłacić swoje jedzenie, ubranie, spanie - dodał opozycyjny dziennikarz.
Statkiewicz i Siewieriniec mają siedzieć tylko rok. Złagodzenie kary zawdzięczają amnestii ogłoszonej z okazji 60. rocznicy zwycięstwa.
Ważna jednak jest nie tyle wysokość wyroku czy to, jak długo będzie trwać odsiadka. Ważny jest sam fakt skazania.
Statkiewicz jeszcze jesienią ogłosił, że w 2006 roku wystartuje w wyborach prezydenckich, rzucając wyzwanie Łukaszence. Teraz jako skazany traci prawo do uczestnictwa w wyborach.
Prezydent już od kilku miesięcy, jak mówią w Mińsku, “odstrzeliwuje potencjalnych konkurentów na dalekich przedpolach wyborów”. Za kratki trafiło już kilku polityków, którzy mieli nieostrożność ogłosić, że staną do walki z nim. Wyroki odsiadują były minister i ambasador w Rydze Michaił Marynicz i jeden z przywódców opozycyjnego ruchu przedsiębiorców w Grodnie Walery Lewoniewski. Andriej Klimow, przywódca niedawnego buntu kupców bazarowych, oraz przywódca opozycyjnej frakcji Respublika w parlamencie poprzedniej kadencji Siergiej Skriebiec czekają w areszcie na procesy. Aleksander Kazulin stracił stanowisko rektora Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego, prokuratura gra z nim w kotka i myszkę, to wszczynając, to zamykając kryminalne śledztwo przeciwko niemu.
Partie opozycyjne liczą jednak na to, że mimo represji uda im się wspólnie wyłonić jednego kandydata na stanowisko głowy państwa, a opinia międzynarodowa wstawi się za nim na tyle skutecznie, że przetrwa on na wolności do wyborów.
Wacław Radziwinowicz
http://wyborcza.pl/1,75248,2739736.html